Pudło.

Razu pewnego do domu przyjechało pudło.
Karton, znaczy.
W pudle rzutnik do oglądania filmów i eksperymentów z grami, ale to akurat mniej istotna sprawa. Ważne jest pudło.
Po rozpakowaniu, gdy rzutnik powędrował w miejsce przeznaczenia, pudło chwilowo odstawione zostało pod pobliskie biurko.

Gdzie przyuważył je Jacek, kot. Pudło, czyli karton.

…karton…

KARTON.

Oj.

Kotem z dziada pradziada będąc, tradycję pragnąc podtrzymać i zwyczajom przodków nie chcąc się sprzeniewierzyć, zaczął kot Jacek do kartonu włazić, nie bacząc na niewygodę i nieadekwatne wymiary.
Nie mnie decydować, czy pudła, czy kota, dość że albo pudło zbyt wąskie, albo kot zbyt szeroki się okazał, włażąc więc szeleścił, szurał i gimnastykował się straszliwie.
I nagle pod biurkiem rozległ się rumor i łomot, kot wyfrunął spod blatu, niczym ninja rasowy robiąc w locie piękne salto, w przelocie kosząc jeszcze stojącą obok kuwetę (szczęśliwie zabudowaną…) i przyziemił, nastroszony niczym jeżozwierz z nerwicą, z oczami jak filiżanki i ogonem jak wycior do armaty. Stanął tak, pyskiem w stronę pudła (czyli kartonu), mierząc je wielce podejrzliwie i ze sporą dozą respektu.

Nie wiedząc co się właściwie stało, zbadaliśmy zagadnienie.
Przyczyna robiących wrażenie akrobacji była prosta…
W pudle, po rozpakowaniu rzutnika, została napompowana powietrzem torebka zabezpieczająca zawartość przed uszkodzeniami. Taka bąbelfolia w wersji supersize… Pakując się do środka Jacek przebił ją pazurem, równocześnie naciskając swoim, niemałym przecież ciężarem. Całe to nabite w woreczek powietrze pufnęło w nie spodziewającego się napaści kota, atakując go z zaskoczenia, podstępem i bez ostrzeżenia. Tak niecnie zaatakowany kot zachował się wielce rozsądnie, wyskakując z pudła i wiejąc poza zasięg rażenia, stąd dziki fikołek i zjawiska towarzyszące.

… że też człowiek nie ma pod ręką kamery, kiedy się takie rzeczy dzieją… 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *